Był śnieg było świątecznie, są święta nie ma śniegu i jest jakoś tak mało świątecznie. Choć powinienem się przyzwyczaić bo u nas raczej śniegu na święta to już dawno nie było. Zawsze pozostaje ta nadzieja że może jednak w tym roku, że by był ten klimat. Patrząc teraz za okno to… nic nie widać bo pisząc to jest już ciemno, ale raczej bardziej jesienna pogoda się prezentuje, słysząc jak krople intensywnie uderzają o parapet. W ostatnich daniach temperatura oscylowała raczej w okolicy ośmiu stopni na plusie, a dzisiaj to koło dwunastu było.

Skoro pogoda zimową auro nie rozpieszcza i to nie dla tego że lubię zimno, ale zawsze można coś z takiej pogody wyciągnąć. A wiec pod znakiem zapytania i to sporych rozmiarów staje nasz wyjazd na narty. Był by to, jeśli dobrze liczę, trzeci rok z rzędu kiedy nie oddamy się białemu szaleństwu.
Odkąd złapałem małego bakcyla na jazdę na nartach, tak na nartach, próbowałem jady na desce i nijak mi nie pasuję. Wolę jednak klasykę, plany wyjazdu co roku się przekładają. Najpierw była pandemia i nie wolno było wchodzić do lasów, a już tym bardziej na stok. Drugim razem narodziny syna więc tutaj znaczniej bardziej pozytywie. Na ten moment nie zapowiada się że by jesień tej zimy odpuściła. zobaczymy co przyniesie wiatr po nowym roku.
Święta się właśnie kończą, spędzone rodzinnie. Za pasem kolejny rok, planów brak i nie mówię tutaj o jakichś balach czy grubych imprezach ale może jakaś domówka że by usiąść i pogadać. Siedzenie w domu, sączenie drinka i oberznie jakiegoś filmu nie jest wcale złą opcją, na pewno spokojniejszą.
A tym czasem czekam na styczniowy śnieg.